25 lat więzienia za zabicie znajomego
Sąd Okręgowy w Lublinie uznał w środę Andrzeja U. za winnego zabicia 67-latka i kierowania gróźb karalnych wobec drugiego pokrzywdzonego. Wymierzył mu karę łączną 25 lat i czterech miesięcy więzienia.
Według ustaleń sądu 28 maja ub. r. podczas spotkania znajomych w okolicy stadionu miejskiego przy Al. Zygmuntowskich doszło do nieporozumienia, którego efektem była olbrzymia agresja i przemoc fizyczna oskarżonego: bił i kopał 67-latka, "a co szczególnie drastyczne - skakał po ciele pokrzywdzonego".
"Oskarżony chwycił się ogrodzenia obok którego upadł pokrzywdzony, przytrzymując się go skakał po klatce piersiowej i brzuchu pokrzywdzonego. Zdaniem sądu te okoliczności wskazują w jednoznaczny sposób na to, że zamiarem oskarżonego było pozbawienie życia pokrzywdzonego" – uzasadnił wyrok sędzia Bartosz Kamieniak.
Świadczą też o tym – jak dodał - liczne obrażenia i masywny krwotok wywołany uszkodzeniem narządów wewnętrznych, m.in. wątroby, śledziony, przepony.
W ocenie sądu zachowanie oskarżonego nie miało żadnego istotnego powodu, a jego reakcja była nieadekwatna. "Nie znajduje żadnego usprawiedliwienia, żadnego wytłumaczenia" – stwierdził.
Sędzia zaznaczył, że oskarżony nie może liczyć na pobłażliwość sądu i łagodne potraktowanie, powołując się na to, że pokrzywdzony go obraził. "Tym bardziej, że skutkowało to olbrzymią agresją. Można wręcz powiedzieć obrazowo – szałem oskarżonego, który znalazł się w jakimś stanie wyłączającym prawdopodobnie racjonalne myślenie, ale to nie zwalnia go z odpowiedzialności karnej" – ocenił sędzia Kamieniak.
Andrzej U. został uniewinniony od zarzutu naruszenia nietykalności innej uczestniczki zdarzenia, która próbowała interweniować podczas bicia ofiary. Według sądu zdarzenie miało faktycznie miejsce, ale oskarżony uderzył ją w sposób niezamierzony w trakcie szału. Jak podał sędzia, kodeks karny przewiduje karalność za to w przypadku umyślności.
Podczas rozpoczęcia procesu w październiku ub.r. oskarżony nie przyznawał się do zarzucanych mu czynów. Z ofiarą znał się z czasów więzienia; stwierdził, że był jego dobrym kolegą. Podkreślał, że nie chciał zabić znajomego i żałuje tego. Po ogłoszeniu wyroku jego obrońca zapowiedział złożenie apelacji.
46-latek był wcześniej karany. W więzieniu spędził ponad cztery lata za rozbój.
Wyrok jest nieprawomocny.(PAP)
gab/ mark/